Dziś przychodzę do Was z recenzją tuszu do rzęs, który w ostatnim czasie udało mi się zużyć i kupiłam już następne opakowanie (tylko inną wersję) na promocji w Rossmannie 🙂 Mam na myśli Bourjois Twist up the volume. Jeżeli chcecie poznać moje zdanie na jej temat zapraszam do lektury 🙂
Twist up the volume nie jest pierwszym tuszem tej marki,który używałam. Wcześniej na sezon letni kupowałam tusz w kolorze niebieskim, w mniejszym (niż standardowe) opakowaniu. Bardzo sobie go chwaliłam i kupowałam dopóki nie został wycofany. Zachęcona pozytywnymi odczuciami na jednej z promocji sięgnęłam po naszego tytułowego bohatera. Skusiła mnie niestandardowa szczoteczka, a ja lubię nowości i udziwnienia 🙂 Dodam, że jest ona silikonowa, a u mnie tego typu szczoteczki sprawdzają się lepiej niż standardowe. Mechanizm pozwala malować w dwóch pozycjach dla osiągnięcia 2 efektów: wydłużenia i pogrubienia.
Pozycja nr 1: – wydłużenie
Jestem posiadaczką krótkich rzęs, więc każdy tusz, który na prawdę wydłuża jest dla mnie zbawieniem. Rzeczywiście mascara równomiernie rozprowadza produkt, a rzęsy stają się widoczne. Nie jest to efekt wow i sztucznych rzęs, lecz delikatne wydłużenie i przyciemnienie. Nie są sklejone, nie mają efektu pajęczych nóżek – dodatkowy plus, gdyż dla mnie tego typu efekt jest nienaturalny i nieładny. Tusz nakładałam w różnych wariantach: pozycja nr 1 i 2, lub dwukrotnie w tej samej wersji. Wielkiego efektu pogrubienia niestety nie zauważyłam (był, ale nie taki jakiego się spodziewałam :)). Za to wydłużenie jakie daje jest w mojej ocenie, przy moich rzęsach i budowie oka wystarczające.
Najlepsze efekty uzyskiwałam przy użyciu najpierw pozycji nr 1 potem 2 jak zaleca producent.
Mascara bardzo ładnie się zachowuje przy demakijażu. Zmywałam ją płynami micelarnymi, których używałam w tym czasie (Bandi, Tolpa i Garnier). Nie jest konieczne wielokrotne tarcie oczu, zmywa się trochę „na pandę”, ale jednym pociągnięciem możemy ten efekt usunąć spod oczu.
Podsumowując: bardzo przyjemny produkt z dobrej cenie (przy promocjach). Cena regularna to ok 50 zł.
Używałyście tego tuszu? co sądzicie? Zapraszam do dyskusji 🙂
Jedna odpowiedź do “Bourjois Twist up the volume – odkrycie, czy niepotrzebne udziwnienie?”